Na tym tle autorka szczegółowo przedstawia zaangażowanie Polski w dzieło misyjne Kościoła i specyfikę pracy polskich misjonarzy w poszczególnych regionach świata, ich zaangażowanie w działalność charytatywną na rzecz miejscowej kultury i języka, pracę w szpitalach, opiekę nad sierotami, pomoc głodującym i dotkniętym przez
Mniej więcej od dekady najemnicy nie trudnią się tylko ryzykownymi walkami w dalekiej Afryce. Od kiedy pojawiły się zawodowe firmy ochroniarskie typu Blackwater, szans na przygodę jest więcej. A polscy wojskowi są atrakcyjni na rynku - pisze Barbara walk z talibami na początku czerwca dwa lata temu zginął Polak służący we francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Sierżant Konrad Rygiel poległ podczas misji rozpoznawczej w dolinie Tagab, 50 km na wschód od Kabulu. Według doniesień francuskiej prasy żołnierze francuscy i afgańscy planowali spotkać się tam z przedstawicielami władz lokalnych. Republika francuska pożegnała go z najwyższymi honorami. - Wolny obywatel wolnego kraju wybrał służbę w Legii Cudzoziemskiej, żeby dać z siebie to, co najlepsze - mówił Hubert Falco, sekretarz stanu ds. obrony. Jednak powodów, dla których Polacy zaciągają się do wojsk najemnych, nie zawsze można być równie pewnym jak francuski sekretarz. Nie tylko "Psy wojny"Najemnicy to już dziś nie tylko "Psy wojny". Zdaniem Piotra Niemczyka, byłego zastępcy dyrektora Zarządu Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa, można obecnie rozróżnić co najmniej kilka form najemnictwa. Pierwsza z nich to armie zawodowe w Unii Europejskiej, przy NATO. Najbardziej znanym przykładem takiej jednostki jest francuska Legia Cudzoziemska. Drugą grupę stanowią organizacje paramilitarne, angażowane w ekstremalne i nie zawsze zgodne z wojskowym prawem misje, np. w RPA. To one najbardziej odpowiadają literackim stereotypom najemnika. W krajach latynoamerykańskich opłacani żołnierze trudnią się handlem bronią i wspierają walki narkotykowych gangów. Są też i tacy, którzy pracują dla reżimów totalitarnych. Do nich zaliczała się na przykład w większości armia stworzona przez Kaddafiego. O przynależności Polaków do takich organizacji nie wiadomo zbyt wiele. - O skandalicznych działaniach czy mordach nie słyszałem i mam nadzieję, że nie usłyszę - przekonuje generał Roman trzecią, w tej chwili dominującą na rynku grupę, stanowią wyspecjalizowane firmy ochroniarskie typu amerykańskiego giganta Blackwater, w których według szacunków służy od kilkudziesięciu do kilkuset byłych polskich wojskowych. Te ostatnie są wynajmowane nie tylko do ekstremalnych zadań bojowych na końcu świata, a ich obowiązki stają się coraz bardziej prozaiczne. Coraz częściej chronią na przykład gwiazdy muzyki pop. Zakres ich odpowiedzialności jest bardzo szeroki, bo rozciąga się mniej więcej między strzelaniem w dalekim Iraku, ochroną ważnych europejskich polityków, a staniem na straży bezpieczeństwa robotników na placach budowy, na terenach dotkniętych konfliktami. Kiedy do Polski przyjeżdża VIP, firmy szukają pomocy do jego ochrony na przykład wśród ludzi GROM albo członków służb specjalnych. Dla polskich mundurowych zauważalna zmiana profilu najemnika nastąpiła mniej więcej dekadę temu. Wcześniej, w latach 70., wielu żołnierzy jednostek desantowych uciekało z Polski do RPA i zaciągało się w obcych armiach dla pieniędzy. To były czasy, kiedy Legia Cudzoziemska uosabiała filmowo-literacką fikcję i przyjmowała w swe szeregi mężczyzn z całego świata, którzy mieli nie do końca przejrzyste w świetle prawa życiorysy. Dziś kandydaci na legionistów są starannie weryfikowani. Leży to chociażby w interesie światowego bezpieczeństwa: do jednostek najemniczych często próbują zaciągać się bandyci - po to, aby podnieść swoje kwalifikacje. Ludzie, którzy tęsknią za wojnąPo misji irackiej, a nawet wcześniejszej, kosowskiej, w 1999 roku wyspecjalizowane firmy ochroniarskie, przede wszystkim amerykańskie, zaczęły coraz chętniej spoglądać w stronę dobrze przeszkolonych polskich żołnierzy. Oczywiście sowicie ich opłacając. - Podczas tych misji polscy żołnierze zostali zauważeni i docenieni. I zaczęli chętnie interesować się innymi niż krajowe organizacjami militarnymi - tłumaczy gen. Roman Polko. Dziś zjawisko najemnictwa, w różnych formach, urasta do rangi problemu. I to nie tylko polskiej armii. Te same głosy słychać na przykład z brytyjskiego SAS. - Niedawno słyszałem o jednym z byłych bardzo wysokich oficerów GROM, który dał się wynająć przez firmę zewnętrzną, żeby zajmować się ochroną na terenie Polski - przyznaje gen. Gromosław Czempiński. Podlegli mu niegdyś oficerowie nie stronią od najemniczej innymi z braku koncepcji zagospodarowania byłych pracowników służb. Krótko mówiąc, światowe konflikty stały się sposobem na dorabianie do wojskowej emerytury. Początkujący najemnik o przeciętnych kwalifikacjach, narybek, może się spodziewać 2-4 tys. dol. pensji miesięcznie. Stawka rośnie w miarę doświadczenia i oczywiście tego, jak wzrasta niebezpieczeństwo żołnierze, których szkolenie kosztuje dużo czasu i pieniędzy, już służąc w jednostkach macierzystych, robią na boku stosowne wojskowe kursy. Ze świadomością, że w niedalekiej przyszłości przydadzą im się w szybkich karierach w szeregach firm ochroniarskich. Wojskowi alarmują, że to zjawisko szkodliwe dla naszej armii, bo dotyczy słabo opłacanych, a świetnie wyszkolonych żołnierzy GROM czy doświadczonych pilotów. W środowisku mundurowych zjawisko nie jest głośno potępiane, ale profesją najemnika nikt się specjalnie nie chwali. Ani w legalnych firmach ochroniarskich, ani paramilitarnych organizacjach. - Trudno tu mówić o wartościach moralnych - ucina gen. Polko. Generałowi niegdyś wydawało się, że najemnictwo dotyczy nikłego procentu jego podwładnych. Jednak coraz częściej słyszy głosy, że podwładni z 1. Batalionu Szturmowego służą w Legii Cudzoziemskiej. Jeśli chodzi o jednostki specjalne, to również duża liczba. Ale nie taka, żeby nie mają wątpliwości, czemu żołnierze decydują się zaciągać za granicami kraju. Polska armia nie tylko nie zawsze opłaca swoich pracowników według ich oczekiwań, ale także nie stwarza im odpowiednich warunków dla awansu. Jednak pobudek jest tyle, ilu chętnych. Niemało wśród nich takich, którzy po wielu latach spędzonych na misjach nie wyobrażają sobie życia bez karabinu. To ludzie, którzy naprawdę tęsknią za żołnierze jeżdżą też, żeby sami szkolić organizacje. To często bardzo dobrze płatne oferty dla emerytowanych dowódców oficerów służb specjalnych, najczęściej wywiadu, a czasem policji, którzy mają odpowiadać za przygotowywanie strategii i koncepcji. Mimo wysokich stawek, podobno wynajęcie najemników jest tańsze niż angażowanie armii. Jako szkoleniowcy do Libii pojechali na przykład żołnierze GROM, którzy mieli służyć tamtejszej nowej demokracji. Polacy są chętnie widziani na takich wyjazdach, bo poziomem, który reprezentują, nie odbiegają od umiejętności ich kolegów po fachu z Zachodu - przy czym są tańsi. Gdzie wojsko nie możeNajemników warto kupić czasem na przykład w takich akcjach, w których wojsko nie daje rady. - Jeden dobry najemnik da sobie radę z dwudziestoma średnio wyszkolonymi żołnierzami - ocenia gen. Czempiński. Bywa także i tak, że ich pomocy szuka się z braków kadrowych. Na forach internetowych można znaleźć rozmowy o tym, czy warto zdecydować się na specjalny wydatek i zainwestować w najemników. "Osobiście myślałem, że za tak dużą kasę wojska te jakoś lepiej powinny się sprawować. Miałem taką sytuację, że za grubą kasę kupiłem ok. 3-4 tys. najemników i w czasie walki okazało się, że oni nie walczą tylko chyba uciekają. Z innymi najemnikami miałem taką sytuację, że po prostu mi zniknęli, nie wiem, czy może czas im się skończył, czy może miałem ich za dużo" - pisze na forum użytkownik zalogowany jako porucznik. - Nie słyszałem o przypadkach posługiwania się najemnikami przez polskie wojsko - twierdzi gen. Roman Polko. A gen. Gromosław Czempiński dodaje, że Polacy raczej szkolą, niż wynajmują. Przede wszystkim dlatego, że nie ma u nas mody na szukanie zagranicznej pomocy. Mamy BOR, armię - więc o co chodzi?Dostać się dziś do organizacji paramilitarnej czy dobrze opłacanej firmy ochroniarskiej nie jest tak łatwo jak kiedyś. Ogłoszeń trzeba szukać w internecie, a jeszcze lepiej po prostu zostać poleconym. Wcześniej punkty rekrutacyjne znajdowały się na terenie Anglii i USA. Potem coraz więcej powstawało ich na terenach konfliktów - w Iraku czy na Bliskim Wschodzie. Specjaliści od wojny wiedzą, że w takich krajach nie wystarczą najemnicy z innych krajów. Chodzi o udział w niebezpiecznych akcjach, więc największe jest zapotrzebowanie na autochtonów, zorientowanych w specyfice i geografii kraju. Weryfikacją ludzi do oddziałów paramilitarnych zajmują się doświadczeni żołnierze, na przykład generał Ricardo Sanchez, były dowódca z Iraku. Po kilkunastoletniej służbie w Legii Cudzoziemskiej wojskowi zwykle wracają: zdyscyplinowani, doświadczeni w walce i przede wszystkim spokojni finansowo. Wielu z nich z powodzeniem prosperuje na polu biznesowym.
The place where the Ukrainian army is concentrated, supported by the Right Sector, the private punitive battalions of fascist oligarch Igor Kolomoisky and mercenaries from American and Polish PMCs, points directly to one of the main reasons for the punitive operation: that the Kiev regime is serving the business interests of the commanding elite of the U.S. and Poland.
– Możemy powiedzieć, że Sudan może się stać dla Rosji kluczem do Afryki – przekonywał Władimira Putina jesienią ubiegłego roku w Soczi prezydent Omar Baszir, poszukiwany listem gończym Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze za zbrodnie ludobójstwa. Rzeczywiście rosyjscy najemnicy pojawili się najpierw w Sudanie. Teraz Paryż bije na alarm, gdyż kolejnym krajem ich stacjonowania okazała się Republika Środkowoafrykańska. W kręgu zainteresowań Kremla są też co najmniej: Mozambik, Kongo (Brazzaville), Madagaskar, RPA i Kenia. Złoto, uran, ropa Część ekspertów w Moskwie sugeruje, że istnieje „afrykański plan Kremla" ekspansji na Czarnym Kontynencie. W czasie wizyty Baszira w Rosji wydał on zezwolenie na poszukiwanie i wydobycie w Sudanie złota przez nikomu nieznaną firmę M-Invest Ltd. z Petersburga. Sudan zajmuje trzecie miejsce wśród afrykańskich państw wydobywających złoto. Za geologami pociągnęli najemnicy, ale nie do ochrony złóż, lecz szkolenia rządowej armii. Jak się zdaje, zarówno jedni, jak i drudzy pracują dla „kucharza Putina", miliardera z Petersburga Jewgienija Prigożina. Poza złotem Baszir zaproponował Rosjanom zbudowanie bazy morskiej na sudańskim wybrzeżu Morza Czerwonego. Kreml nic na to nie odpowiedział, ale równocześnie prowadzi rozmowy z Dżibuti w sprawie zbudowania takiej bazy. Tuż po sudańskim prezydencie do Rosji przyleciał prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej, prosząc o pomoc wojskową. Moskwa zwróciła się nawet do Rady Bezpieczeństwa ONZ z prośbą o złagodzenie zakazu dostaw broni temu krajowi, co uzyskała. Czołgi, armaty Ale razem z bezpłatnie przekazaną bronią przyleciało 300–700 mówiących po rosyjsku ludzi w mundurach bez znaków rozpoznawczych. – Przybyły do nas oddziały wojskowych specjalistów – przyznał w końcu prezydent Faustin-Archange Touadera. „Specjaliści" sformowali ochronę osobistą prezydenta, całkowicie go uzależniając. Ich dowódca został formalnie dyrektorem ds. bezpieczeństwa w prezydenckiej administracji. Republika Środkowoafrykańska też ma znaczne zasoby złota (oraz rud uranu czy ropy), ale na północy – na terenach kontrolowanych przez oddziały muzułmańskie. Wojska rządowe nie są w stanie dać sobie z nimi rady, mimo to koncesje na wydobycie złota dostała spółka „Gazprombanku". Przed lądowaniem Rosjan w Republice Środkowoafrykańskiej Kreml podpisał lub wznowił umowy o współpracy wojskowej z Mozambikiem i Republiką Konga. Sudan Południowy– pozazdrościwszy Sudanowi – poprosił o dostawy czołgów i ciężkiej artylerii. – Wykorzystanie prywatnych firm wojskowych pozwoli Rosji osiągnąć wiele celów: skryć fakt ingerencji w sprawy suwerennych państw, wpływania na ich sytuację wewnętrzną w wygodnym dla siebie kierunku, a nawet odsuwanie od władzy niewygodnych reżimów – tłumaczy Aleksiej Maruszeczko, szef jednej z takich firm, która jednak działa wyłącznie na terenie Rosji.
Władimir Putin zakomunikował, jakoby w niedawnych starciach w rosyjskim obwodzie biełgorodzkim, oprócz Ukraińców, brali udział również polscy najemnicy.Jego zdaniem nabór zainteresowanych do walki po stronie Ukrainy odbywa się nie tylko w samej Polsce, ale również w innych krajach.
Podczas konferencji prasowej na marginesie Zgromadzenia Ogólnego ONZ szef dyplomacji Rosji Siergiej Ławrow potwierdził, że rząd Mali chce zatrudnić rosyjskich najemników z Grupy Wagnera. -Władze kraju walczą z terroryzmem i zwróciły się do prywatnej firmy z Rosji - oznajmił minister. - Ma to związek z faktem, że - o ile rozumiem - Francja chce znacząco zmniejszyć swój kontyngent wojskowy (w Mali) - powiedział Ławrow. Resort sił zbrojnych Francji odmówił komentarza w tej sprawie. Rządząca w Mali junta jest bliska sfinalizowania kontraktu z Grupą Wagnera, co wywołało już wcześniej protesty francuskiego rządu. Premier Mali Choguel Maiga powiedział w sobotę na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, że jego kraj czuje się porzucony przez Francję i poszukuje pomocy wojskowej, by wypełnić lukę, jaką z pewnością pozostawi wycofanie (francuskiej operacji) Barkhane na północy Mali. #Africa #Wagner????????????????????Mali becomes newest piece of Russia's Africa puzzleSee map???? of ????????'s Wagner Group's presence across Africa➡️???????????????? are highly concerned➡️Repercussions for ????????????????;????????; ???????? and ECOWAS — Caribbean disaster (@BagalueSunab) September 18, 2021 Szef dyplomacji UE Josep Borrell poinformował w piątek, że w rozmowie z Ławrowem ostrzegł, iż rozmieszczenie sił Wagnera w Mali byłoby dla Unii „czerwoną linią”. - Miałoby to natychmiastowe skutki dla współpracy Wspólnoty z Rosją - dodał. Ministrowie spraw zagranicznych UE omawiali tę kwestię w poniedziałek podczas spotkania za zamkniętymi drzwiami na marginesie Zgromadzenia Ogólnego ONZ. W połowie września minister sił zbrojnych Florence Parly i szef dyplomacji Francji Jean-Yves Le Drian ogłosili, że francuski kontyngent wojskowy opuści Mali, jeśli tamtejsze władze zatrudnią rosyjskich najemników. Jak pisały wówczas media we Francji, Grupa Wagnera pozwala Rosji rozszerzać swoje wpływy w wielu krajach Afryki. Its misleading to show the entire nation as being controlled but Wagner is expanding into the backbone of Africa. Chad is next. Their paymasters are often the UAE/KSA or private deals to mix things up a Wagner Group's presence in Africa goes beyond Libya — BWF Military News (@MilitaryBWF) September 26, 2021 Grupa Wagnera jest już obecna w Afryce, zwłaszcza w Libii i Republice Środkowoafrykańskiej, Sudanie i Mozambiku, gdzie jej nadużycia zostały udokumentowane przez dziennikarzy oraz organizacje praw człowieka. Paryż ogłosiły w czerwcu stopniowe wycofywanie swych wojsk z Mali i zakończenie operacji Barkhane. Grupa Wagnera formalnie świadczy usługi konserwacji sprzętu wojskowego, ochrony i szkolenia. Podejrzewana jest o związki z biznesmenem Jewgienijem Prigożynem, utrzymującym bliskie relacje z Kremlem. Moskwa zaprzecza, że ma jakiekolwiek powiązania z grupą. Źródło: PAP
Najemnicy z Grupy Wagnera zostaną użyci do ochrony obiektów w Afryce Prigożyna i Łukaszenki. Nie tylko Rosja ale również reżim białoruski ma swoje interesy w kilku afrykańskich
Separatyści: "w Donbasie działają POLSCY NAJEMNICY!" fed | PAP. 2022-02-10 8:38. Czy ten artykuł był ciekawy? Podziel się nim! Rosyjska propaganda wzięła na celownik Polskę!
. 473 327 321 553 455 674 433 433
polscy najemnicy w afryce